Tuesday, September 28, 2010

No i kupiłem Nikona. Teraz będziecie oglądać!

Wreszcie kupiłem sobie Nikona, bo wszyscy znani mi znawcy twierdzili, że tylko Nikon jest profesjonalny. Profesjonalnie i nowocześnie jest też nie robić zdjęć tylko projekty. Najlepiej kontrowersyjne, trudne i czarno-białe. W tym celu odnalazłem w Lesie Pietrasze staw bezrybny. Najpierw półprofesjonalnie kucnąłem, potem profesjonalnie położyłem aparat wśród wilgotnych ostów i zupełnie profesjonalnie uwolniłem migawkę. Efekt jak widać zapiera dech w piersiach. Jeśli komuś nie zapiera, śmiało może nazwać się profanem, zacierpieć na kompleks niższości i zakończyć oglądanie. Pozostałych zapraszam na dalszy ciąg fascynującej foto-przygody.

W okolicach ulicy Karpowicza w Białymstoku rośnie jarzębina, albo coś innego do złudzenia przypominającego jarzębinę. Tuż za jarzębinowym chruśniakiem a właściwie drzewiakiem rozpościerają się ogórki działkowe. Kiedy byłem w pierwszej klasie wzdłuż tychże jarzębin uczęszczałem do szkoły. I właśnie wówczas ktoś rozpuścił plotkę, że za jarzębiną, w czarnej altance urzędują sataniści. Polują na koty i pierwszoklasistów. Do dziś wzdrygam się na widok kwitnących jarzębin.
Ta bramka stoi na leśnej polanie. To cudownie pordzewiała reminescencja czasów, gdy sportowa szkoła podstawowa nr 32, w której przyszło mi się uczyć, niemal cały kompleks sportowy posiadała w lesie. Boisko na polanie, trasy biegowe wzdłuż leśnych alejek, tory saneczkowe na leśnych wzgórzach. Dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych, pobudowałem z kolegami betonowe boisko przy szkole. Po prostu wychowawczyni naszej klasie uznała, że nie nadajemy się do nauki i zaproponowała, by klasa 7b zbudowała boisko w ramach zajęć szkolnych. I zbudowaliśmy. Miała rację. Większość moich kolegów pracuje dziś w budowlance lub zasila szeregi bezrobotnych. Tylko jeden wyrósł na złodzieja, dwóch skończyło w kryminale, a piszący te słowa żyje  z pisania. Mówiąc krótko, większości uczniów lekcje budownictwa wyszły na dobre.

 Białystok chyba też.
Cmentarz w Wasilkowie nie śmierdzi, a co więcej nieustannie mnie intryguje.

A to mój bratanek i śliwki, których nie zjadł na podwieczorek. Zwykle ma śliwki pod okiem.
Labradory słyną z cierpliwości, czułości i delikatności, ale na mnie warczą, zgrzytają zębami i pienią się śliną.
Posted by Picasa